KATAZHYNA PAU: Twój znakomity start w Lidze Narodów zaostrzył apetyty kibiców, tym bardziej, że w poprzedniej edycji turnieju zajęłaś odległe 13. miejsce. Co to wszystko dla ciebie znaczy?
MARIA STENZEL: Zwycięstwa nas inspirują i nie chcemy spocząć na laurach. Zamierzamy osiągnąć jeszcze więcej. Startujemy z innego miejsca niż w zeszłym sezonie, który był dla nas przełomowy. Potem wszyscy musieliśmy się rozciągać, aw Lidze Narodów graliśmy bez jednej z liderek – Magdaleny Stysiak (nabawiła się kontuzji kolana – przyp. red.). Na mundialu w zeszłym sezonie zrobiliśmy dużo hałasu, stworzyliśmy dobrą atmosferę i dobry fundament, aby jak najlepiej rozpocząć obecny sezon. To naprawdę mnie uszczęśliwia. Widać, że nasz zespół idzie do przodu i wciąż możemy zrobić coś wielkiego i pięknego. Myślę, że możemy pokonać każdego. Ukończenie pierwszego turnieju bez porażki i prowadzenie było wspaniałym uczuciem, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nie mamy zamiaru się zatrzymywać.
Mało kto spodziewał się, że Polska w takim stylu wygra z Serbią, Włochami i Turcją. Czy jesteś zaskoczony tymi wynikami?
Jestem w szoku, zwłaszcza po tym, co zrobiliśmy w meczu z Turcją. Trzeci set tego meczu był szalony. Nie mogę uwierzyć w to, co robimy! Teraz naprawdę możemy pokonać każdego. W pierwszym meczu z Kanadą było widać, że były emocje, stres i trzęsły się nam ręce, ale wierzyłem w ten zespół i w to, że możemy wygrać więcej meczów. I tak się stało, jest to dla nas bardzo budujące.
Czy mecz z Włochami był momentem, w którym uwierzyłeś, że możesz pokonać każdego?
Myślę, że ta wiara pojawiła się w zeszłym roku podczas mundialu i ta wiara przyświeca każdemu z nas w obecnym sezonie reprezentacji. Wierzyliśmy, że możemy pokonać każdego i dorównać poziomowi gry. Ta wiara w nas pozostała mimo braku satysfakcji (Polacy przegrali ćwierćfinał mundialu po dramatycznym meczu z Serbią 2:3 – przyp. red.), więc chcieliśmy to odłożyć do startu nowego sezonu. sezon reprezentacji.
Dużo łatwiej jest pokonać Włochów bez Paoli Egon, a Serbów bez Tijany Bosković? Agnieszka Kornelyuk powiedziała, że rotacje są normalne, ale trzeba umieć je wykorzystać.
Zgadzam się z Agnieszką. Uważam też, że Włosi bez Paoli czy Serbowie bez Tijany to równie groźni przeciwnicy. To wciąż silne drużyny o znanych nam nazwiskach, które grają w najlepszych ligach. To tytułowi gracze i ty też powinieneś umieć wygrywać w takich meczach.
Twojemu zespołowi wciąż brakuje kilku wielkich nazwisk. Brakuje Yoanny Volosh, Zuzanny Góreckiej, Malwiny Smarzek, Klavdii Alagierskiej-Szczepaniak i Kamili Witkowskiej. Więc jaki jest sekret twojej dobrej gry?
Myślę, że to wysiłek zespołowy. Stworzyliśmy dobrą atmosferę, ufamy sobie, możemy na sobie polegać i to jest świetne. W Turcji nie było z nami Asii ani Zusy, ale wciąż możemy liczyć na naszych przyjaciół z ławki, na przykład Aleksandrę Schyglovską, która pomaga przy zagrywce. Jesteśmy drużyną, nie opieramy się wyłącznie na jednostkach i myślę, że to jest bardzo ważne. Jest to funkcja, którą sami opracowaliśmy, nikt nam w tym nie pomagał.

Jak kształtuje się charakter i chęć do zabawy?
Myślę, że wynika to z faktu, że w przeszłości było kilka słabych punktów i musieliśmy je rozwiązać na własną rękę. Minione lata pokazały, że wciąż czegoś nam brakuje. Później zmienił się trener (Jacka Nawrockiego zastąpił Stefano Lavarini – red.), który wniósł zupełnie inną atmosferę i warunki pracy. To również nas zmyliło. Uważam, że każda drużyna powinna być odważna i chcieć pokazać się z jak najlepszej strony. Wspólnie rozwinęliśmy tę mentalność.
Joanna Kachor-Bednarska, była reprezentantka Polski, a obecnie ekspertka Polsatu Sport, powiedziała, że do dopracowania pozostały już tylko elementy typowo siatkarskie. Czy zgadza się pani z tym, pani?
Zdecydowanie jesteśmy na dobrej drodze, aby stać się jeszcze lepszym zespołem. Wierzę, że nasza waleczność jest już widoczna, co motywuje nas do rozwoju również kadrowego. Moim zdaniem nasz zespół jest dobrze skompletowany pod względem charakterów, widać to po atmosferze. Jeśli jest między nami dobrze, wpływa to również na grę na boisku. Dzięki pracy zespołowej i zaufaniu możemy naprawdę zajść daleko.
Twój zespół został nazwany blokowym zespołem strachu. Czy to twoja taktyka na awans do finału Ligi Narodów?
Stawiamy na blok i myślę, że to jeden z wiodących elementów w naszym zespole. To efekt pracy wszystkich graczy, którzy wiedzą, co robić taktycznie. Blok jest naprawdę imponujący, ale myślę, że to także efekt indywidualnych umiejętności i opanowania. Z tym elementem możemy wiele zrobić i myślę, że dziewczyny wykonują z nim świetną robotę.
Martwisz się, że te zwycięstwa przyszły trochę za wcześnie?
Jeśli chcemy rywalizować z najlepszymi drużynami na świecie i walczyć o najwyższe cele, musimy stale pokazywać tę formę, choć rozumiemy, że sport nie zawsze jest tak kolorowy. Tendencja się zmienia, a każdy z nas przeżywa różne momenty w życiu. Ale dobrze, że mamy chęć do gry i motywację, więc nie będę się zastanawiał, czy ten moment nie nadszedł za wcześnie. Oby ta sytuacja trwała jak najdłużej. Jeśli dojdzie do awarii, zajmiemy się nią. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stanie.

Trener Lavarini powiedział, że twoje mecze w Turcji były „okropne”. Co powiedziałeś?
Myślę, że zagraliśmy dobrze, a wyniki są zadowalające. Uważam jednak, że zawsze jest miejsce na ulepszenia i udoskonalenia. Jak mówiłem, nie spoczywamy na laurach, mieliśmy tylko dwa dni odpoczynku, potem zgrupowanie w Spale i wyjazd do Chin. Udało nam się trochę odpocząć od siatkówki, ale po przerwie nie zauważyłem żadnej zmiany w naszej motywacji.
Dzięki dobrym wynikom awansowałeś na ósme miejsce w rankingu FIVB. Czujesz, że tworzysz historię?
Cieszymy się z wyników i skoku w rankingu FIVB, bo to dzięki naszej ciężkiej pracy. Jednak to dopiero początek sezonu i wciąż możemy zacząć. Wierzę, że może być lepiej. Jesteśmy dumni, że wszystko dzieje się tak szybko. To nas cieszy, ale nie mówimy sobie: przestań, wystarczy. Chcemy iść do przodu, chcemy wyników i zrobić coś wielkiego.
W Łodzi odbędzie się turniej kwalifikacyjny do igrzysk, w którym zmierzysz się z Włochami, USA, Niemcami, Tajlandią, Kolumbią, Koreą Południową. i Słowenia. Złożona grupa.
Nie jestem zwolennikiem wybiegania tak daleko w przyszłość. Wiemy, że ten turniej się odbędzie, ale najpierw musimy walczyć w Lidze Narodów i Mistrzostwach Europy. Przed nami jeszcze wiele spotkań, treningów i kropli potu. Każdy z nas kieruje się zasadą krok po kroku, dlatego skupmy się na tu i teraz. Wiemy, że grupa jest bardzo mocna, ale czy powinniśmy się martwić? Nie sądzę. Graliśmy też przed własną publicznością na mundialu i to dodało nam sił.
Ostatni turniej fazy międzykontynentalnej zagrasz w Korei Południowej, więc nie wracasz do Polski, tylko zostajesz w Azji. Czy to będzie najtrudniejsza podróż tego lata?
To zależy od tego, jak na to spojrzymy. Jeśli sobie to wmówimy, to ta podróż będzie. Ale nikt z nas tak nie powiedział. Nie możesz myśleć, że będzie ciężko, tylko że będzie zabawnie. Taki wyjazd do Azji jest utrapieniem, bo trudno nam porozumieć się z rodziną, są zmiany stref czasowych. Z drugiej strony jest możliwość poznania innych kultur, można się wiele nauczyć i pooglądać azjatyckie grupy. Musisz być pozytywny, ponieważ jeśli masz takie nastawienie, wszystko wokół ciebie będzie pozytywne.

Po dwóch latach grania w Ms. Chemika Police odeszła i postanowiła dołączyć do zespołu z Radomia, który ostatni sezon TAURON Ligi zakończył na dziewiątym miejscu. Dlaczego taki wybór?
Potrzebowałem zmiany i przekonała mnie wizja nowego zespołu w Radomiu. Muszę przyznać, że decydująca była też możliwość pracy z włoskim trenerem (Stefano Micoli – przyp. red.), bo jego szkoła różni się od polskiej. Lubię też grać w ambitnych zespołach, które chcą zrobić coś z niczego. Podobała mi się wizja klubu z Radomia, dla mnie to będzie powiew świeżości, pojawi się nowa motywacja. Jestem pozytywnie nastawiony i myślę, że to była dla mnie najlepsza opcja, jeśli chodzi o kolejny klubowy sezon.
Myślałeś o spróbowaniu swoich sił w zagranicznej lidze?
Myślałam, że gdzieś z tyłu głowy mam takie pragnienia, ale mimo wszystko postanowiłam zostać w Polsce i zobaczyć jak będzie w Radomiu. To nie jest decyzja na całe życie, to tylko na następny sezon i zobaczymy, co będzie dalej. Nie mam na nic ochoty.